Miałem dużą miażdżycę, która odłożyła się w lewej nodze. Nogi bolały, jedna była martwa po nocy, ciężko było wchodzić na trzecie piętro.

Mirosław K. z Warszawy

Miałem dużą miażdżycę, która odłożyła się w lewej nodze. Nogi bolały, jedna była martwa po nocy, ciężko było wchodzić na trzecie piętro.

Leczyłem się lekami, które rozwaliły mi wątrobę. Dlatego zdecydowałem się na chelatację, choć to droga metoda. Przez kilka lat wziąłem 70 zabiegów. W lewej nodze poprawę poczułem po trzecim wlewie. Obecnie jestem zadowolony: chodzę lekko, nic mnie nie boli.  Chelatację zalecam wszystkim, którzy mają problemy z miażdżycą.

Przez cały ubiegły rok łapałam kolejne infekcje. Nie miałam siły, byłam stale zmęczona, czułam się wypalona.

Joanna C. z Białegostoku

Przez cały ubiegły rok łapałam kolejne infekcje. Nie miałam siły, byłam stale zmęczona, czułam się wypalona. Koleżanka z Niemiec poradziła mi, by profilaktycznie i dla poprawy formy pójść na chelatoterapię

Wzięłam dopiero 6 zabiegów chelatacji,  ale już czuję przypływ energii.  Poza tym poprawił mi się wzrok, mam lepszą cerę i włosy. Podobno wyglądam jak po udanym urlopie.

Dwa lata temu moja lewa noga była gruba w kostce i sino-fioletowa. Nie mogłam prawie chodzić z bólu. Badanie USG wykazało, że tętnica piszczelowa jest całkowicie zablokowana.

Irena W. z Warszawy

Dwa lata temu moja lewa noga była gruba w kostce i sino-fioletowa. Nie mogłam prawie chodzić z bólu. Badanie USG wykazało, że tętnica piszczelowa jest całkowicie zablokowana.  Chodziłam od lekarza do lekarza, ale powiedzieli, że nie ma możliwości leczenia.

Usłyszałam wtedy: możemy obciąć jeden palec, stopę, ale nic innego zrobić się nie da. Miałam wtedy 80 lat i ta perspektywa dla mnie była straszna. Nie pamiętam już, skąd dowiedziałam się o chelatacji. Wzięłam 60 kroplówek. Dzisiaj mam dwie nogi. Jak poszłam do chirurga naczyniowca zrobić badanie USG (a robił mi je ten sam lekarz, który poprzednio), to tylko mnie zapytał: Co pani zrobiła, że zlikwidowała ten stan. Powiedziałam, że chodziłam na chelatację.

W 2007 przeszłam zawał serca i założono mi stenty. Nie mogłam chodzić, brakowało mi tchu, bałam się zasnąć, że się nie obudzę.

Irena R. z Łomży

W 2007 przeszłam zawał serca i założono mi stenty. Nie mogłam chodzić, brakowało mi tchu, bałam się zasnąć, że się nie obudzę. Po pół roku, tak jak miałam zlecone, przyjechałam do szpitala na badania. Lekarz powiedział: stenty zarastają, organizm je odrzuca.

To był dla mnie szok. Dostałam skierowanie na by-passy i wróciłam do domu. Byłam załamana. Znajomy powiedział mi o chelatacji. Tego samego dnia zadzwoniłam do lekarza i umówiłam się na wizytę. Przyjechałam z dokumentacją choroby. Zdecydowałam się na chelatację. Najpierw przyjeżdżałam 3 razy w tygodniu. Po 45 kroplówkach postanowiłam zrobić nieinwazyjną koronografię. Wyniki były zaskakująco dobre. W obu tętnicach nastąpiła znaczna poprawa (35 proc., 45 proc.) Od tamtego czasu wciąż chodzę na chelatację, a skierowanie na by-passy noszę w kieszeni. Namówiłam też męża, który bierze kroplówki profilaktycznie.

Cierpiałam na niedotlenienie serca, a na dodatek zimą ubiegłego roku upadłam i straciłam przytomność. Przez długi czas czułam się jak otumaniona: wszystko mi przeszkadzało, bolała mnie głowa, przestałam jeść.

Zofia Radzimińska z Warszawy

Cierpiałam na niedotlenienie serca, a  na dodatek zimą ubiegłego roku upadłam i straciłam przytomność. Przez długi czas czułam się jak otumaniona: wszystko mi przeszkadzało, bolała mnie głowa, przestałam jeść.

O chelatacji dowiedziałam się z gazety i postanowiłam poddać się terapii. Dzisiaj jestem po 30 kroplówce i czuję, że chelatacja postawiła mnie na nogi. Biorę mniej leków, wrócił mi apetyt i humor, czuję się jak nowonarodzona. Do chelatoterapii przekonałam też męża i teraz razem przychodzimy na zabiegi. Mąż miał zdiagnozowaną miażdżycę, cierpi na nadciśnienie i bóle reumatyczne. Jak większość mężczyzn do nowej metody podchodził z dużym sceptycyzmem, ale teraz zaczyna zauważać same plusy.

W wieku 44 lat przeszedłem zawał serca, a później wszczepiono mi by-passy. Wróciłem znów do aktywnego życia, ale zdrowia starczyło mi zaledwie na kilka lat.

Krzysztof Kamiński z Warszawy

W wieku 44 lat przeszedłem zawał serca, a później wszczepiono mi by-passy. Wróciłem znów do aktywnego życia, ale zdrowia starczyło mi zaledwie na kilka lat.

Z dnia na dzień czułem się coraz gorzej, ledwo powłóczyłem nogami, przestałem pracować. Okazało się, że żyły są znów zatkane. Kardiochirurg stwierdził, że w tym stanie operacja obarczona jest zbyt dużym ryzykiem. Taka decyzja była dla mnie szokiem. Miałem jeszcze tyle planów, a czułem się odstawiony na boczny tor. Od znajomego mieszkającego w USA dowiedziałem się o chelatacji. W internecie znalazłem, że metoda ta dostępna jest też w Polsce. Mam za sobą 30 zabiegów, mózg zaczyna normalnie pracować, ustąpiły bóle w klatce piersiowej, ciśnienie wróciło do normy.

Mam 78 lat. Na chelatację zdecydowałem się z czterech powodów. Jestem po zawale, mam miażdzycę, złe krążenie i szumy w uszach.

Zygmunt Barcikowski z Warszawy

Mam 78 lat. Na chelatację zdecydowałem się z czterech powodów. Jestem po zawale, mam miażdzycę, złe krążenie i szumy w uszach.

O chelatacji przeczytałem w gazecie i postanowiłem spróbować. Jako do nowości, podchodziłem do zabiegów nieufnie. Uspokoiłem się, gdy dowiedziałem od mieszkającego w Niemczech syna, że chelatacja jest tam powszechnie stosowana i zabiegi te są refundowane. Wziąłem 41 kroplówek i czuję, jak krew mi przepływa. To niesamowite uczucie.

Mam dopiero 49 lat, ale w szpitalu to tyle się wyleżałam, że nie życzę największemu wrogowi. Moich chorób wystarczy na kilka życiorysów. Wieńcówka i miażdżyca – to najpoważniejsze.

Hanna Smolińska

Mam dopiero 49 lat, ale w szpitalu to tyle się wyleżałam, że nie życzę największemu wrogowi. Moich chorób wystarczy na kilka życiorysów. Wieńcówka i miażdżyca – to najpoważniejsze.

Zaproponowali mi by-passy, ale potem powiedzieli, że serce jest za słabe i nie wytrzyma operacji. Na lewej nodze zrobiła się rana, która przestała się goić. Powiedzieli: tu nic się nie da zrobić, tylko amputacja. Nie mam jeszcze pięćdziesiątki, a miałam resztę życia bez nogi żyć. Poszłam na chelatację, bo wiedziałam, że to ostatnia deska ratunku. Jestem dopiero po dziesięciu wlewach i lepiej nie zapeszyć, ale czuję, że idzie na lepsze. Rana się goi, łatwiej się oddycha, i siłę mam większą.

Na miażdżycę chorowałem 23 lata. Aby przejść 50 metrów, musiałem przystawać kilka razy i odpoczywać.

Andrzej K. z Mińska Mazowieckiego

Na miażdżycę chorowałem 23 lata. Aby przejść 50 metrów, musiałem przystawać kilka razy i odpoczywać. Już dziesięć lat temu lekarz powiedział, że ratunkiem jest amputacja nóg. Jestem dopiero po 7 kroplówce, a czuję, jakbym narodził się od nowa. W sobotę cały dzień kosiłem trawę, a dzisiaj po raz pierwszy przebiegłem do przystanku. Nie wiedziałem, że stopy mogą być tak lekkie. Cały czas nimi macham. Chelatacja to ratunek dla mnie.

Kilka lat temu byłem u syna w USA, gdy rozpoczęły się moje kłopoty z nogami. Amerykańscy lekarze stwierdzili: arterioskleroza w kończynach dolnych i zlecili chelatoterapię.

Jerzy Dudziński, lat 87

Kilka lat temu byłem u syna w USA, gdy rozpoczęły się moje kłopoty z nogami. Amerykańscy lekarze stwierdzili: arterioskleroza w kończynach dolnych i zlecili chelatoterapię. Przeszedłem tam całą kurację i na jej zakończenie usłyszałem radę, by po powrocie do Polski, jeśli to tylko możliwe, co jakiś czas terapię powtarzać.

Na szczęście jest już możliwość, więc korzystam z niej. W gabinecie na Dzikiej w Warszawie wziąłem  34 kroplówki, dawno zapomniałem, co to miażdżycowy ból nóg, a badanie wykazuje zupełne zahamowanie choroby.